Pierwsze strzały II wojny światowej
Za wydarzenie rozpoczynające drugą wojnę światową, uważa się ostrzał Westerplatte. Czasami wspomina się bombardowanie Wielunia. Czy jednak faktycznie tam padły pierwsze strzały ?
Hitlerowskie Niemcy, przygotowując się do napaści na Polskę, utworzyły specjalne grupy dywersyjne, których zadaniem było utorowanie drogi wojskom napastnika. W tym celu, na cztery miesiące przed atakiem, Abwehra admirała Canarisa rozpoczęła organizowanie szesnastu bojówek (Kampfgruppen) przeznaczonych do akcji dywersyjnych. Wspomniane grupy bojowe wykonać miały specjalne zadania o charakterze dywersyjno-sabotażowym. Celem ich było m.in. wytworzenie przyczółków i przechwycenie strategicznych punktów na polskiej granicy. Umożliwiło by to niespodziewane i szybkie wejście hitlerowskich oddziałów inwazyjnych do Polski oraz przełamanie polskiej obrony na pograniczu.
Jednym z ważnych punktów strategicznych na polskiej granicy był tunel kolejowy w pobliżu zaolziańskiej miejscowości Mosty (k. Jabłonkowa). Tunel znajdował się na Przełęczy Jabłonkowskiej na ważnej linii kolejowej łączącej ostrawsko-karwiński okręg przemysłowy ze Słowacją. Zbudowana w II połowie XIX wieku linia kolejowa Bogumin – Koszyce (Bohumín – Košice) przechodziła przez obszar zachodniej części Śląska Cieszyńskiego znanej jako Zaolzie, gdzie oprócz kopalni zagłębia węglowego działała wielka huta żelaza w Trzyńcu. W wyniku wydarzeń politycznych związanych ze zmianą granic Czechosłowacji, tereny za Olzą w październiku 1938 zostały przyłączone do Polski. Wszelki transport i tranzyt odbywający się na wspominanej linii kolejowej i przez dwusztolniowy, prawie 600-metrowy tunel na Przełęczy Jabłonkowskiej, był więc kontrolowany przez Polskę.
Tunel kolejowy przy Mostach nie znajdował się w pobliżu granicy polsko-niemieckiej, lecz sąsiadował z terytorium będącego pod „ochroną” III Rzeszy Niemieckiej marionetkowego Państwa Słowackiego oraz okupowanym przez nią obszarem Protektoratu Czech i Moraw. Stanowił jednak cel do opanowania. Ówczesna Słowacja stała się wojskowym sojusznikiem III Rzeszy. Jej obszar stał się terenem koncentracji wojsk agresora.
Stąd też prowadził jeden z głównych kierunków wspólnej, niemiecko-słowackiej, napaści na Polskę. Istniejący tunel i drogę wiodącą przez Przełęcz Jabłonkowską sztab armii hitlerowskiej chciał wykorzystać do przejścia zgromadzonej na Słowacji w pobliżu miasta Čadca (Czadca), niemieckiej dywizji pancernej, która miała zająć polskie obszary przemysłowe na Śląsku.
Ze względu na strategiczne znaczenie tunelu, polskie dowództwo wojskowe, stojąc w obliczu zbliżającej się wojny niemiecko-polskiej, jeszcze w czerwcu 1939 r. zadecydowało o prewencyjnym zaminowaniu obydwu ciągów tunelowych. Zaminowania dokonał oddział saperów kierowany przez zmobilizowanego do wojska Witolda Pirszela, inżyniera górniczego. W związku z oczekiwanym wybuchem wojny, do ochrony placówki Mosty – Tunel Jabłonkowski wyznaczono dwa plutony żołnierzy 21 Batalionu Saperów pod dowództwem wspomnianego ppor. Witolda Pirszela. Saperzy strzegli północnego wylotu tunelu. Natomiast pluton strzelców 4 Pułku Strzelców Podhalańskich, dowodzony przez ppor. Ignacego Lichtera, wchodzący w skład 21 Dywizji Piechoty Górskiej i żołnierze z placówki Straży Granicznej stacjonującej w pobliskim Świerczynowcu, pełnili służbę wartowniczą na południowym przedpolu tunelu. W przypadku zagrożenia tunelu na pomoc wartownikom przybyć miały oddziały Obrony Narodowej z Trzyńca. W dniach poprzedzających nieuchronny wybuch konfliktu zbrojnego saperzy codziennie, po przejechaniu tunelem ostatniego pociągu, umieszczali zapalniki w ładunkach wybuchowych założonych w obydwu sztolniach tunelu.
Pierwotny plan ataku na Polskę zakładał rozpoczęcie agresji w dniu 26 sierpnia 1939 r. Z tego powodu oficerowie Abwehry już w lecie 1939 r. aktywnie szkolili i przygotowywali grupy dywersyjne na specjalne akcje i operacje. Jednym z oddziałów dywersyjnych oznaczonym literą „K” dowodził podporucznik Hans Albrecht Herzner z wrocławskiego oddziału Abwehry (Abwehrstelle Breslau). Jego grupa w nocy z 25 na 26 sierpnia dokonać miała napadu na polską stację kolejową Mosty koło Jabłonkowa, opanować tunel jabłonkowski, zapobiec wysadzeniu go przez polskich saperów i utrzymać nieuszkodzony do chwili nadejścia od strony Słowacji regularnych oddziałów niemieckich 7 Bawarskiej Dywizji Piechoty.
Członkowie wspomnianej grupy dywersyjnej rekrutowali się spośród niemieckiej mniejszości narodowej żyjącej na Śląsku Cieszyńskim, głównie z Jabłonkowa i zorganizowanej w tzw. Kampf-Organisation. Dywersanci, znający teren i środowisko, wywodzili się też częściowo z miejscowych mieszkańców o polsko brzmiących nazwiskach, którzy podjęli współpracę z hitlerowcami. Wśród bojówkarzy byli saperzy wyszkoleni w armii czechosłowackiej, którzy potrafili unieszkodliwić zapalniki i opróżnić komory tunelu z materiałów wybuchowych. Uczestnicy napadu na tunel zostali uwiecznieni na jednym z zachowanych zdjęć grupy wykonanych w słowackiej Czadcy. Przedstawia ono członków grupy siedzących wokół dowódcy A. Herznera.
Na dwanaście godzin przed planowaną na 26 sierpnia rano inwazją na Polskę szef Abwehry, admirał Canaris, otrzymał od gen. Wilhelma Keitla, szefa Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKW), rozkaz do rozpoczęcia akcji bojówek. Grupy dywersyjne opuściły więc miejsca koncentracji, aby pod osłoną nocy przybyć nawyznaczone punkty strategiczne.
Jednak jeszcze tego samego dnia wieczorem, z powodu zmiany sytuacji politycznej, zamierzany atak na Polskę został odwołany. Przyczyną tego było przede wszystkim zawarcie przez Polskę umowy o wzajemnej pomocy z Wielką Brytanią oraz odmówienie, z tego powodu, przyłączenia się Włoch do wojny. Dowódcy, kierujący operacjami dywersyjnymi, otrzymali telegram z rozkazem natychmiastowego wstrzymania działań i zatrzymania znajdujących się w terenie grup dywersyjnych. Nie było to wcale łatwe zadanie, ponieważ oddziały specjalne już podjęły kroki dywersyjne i sabotażowe. Natychmiast więc przystąpiono do wykonania rozkazu z Berlina. Dzięki nawiązaniu łączności z bojówkami nadludzkim wysiłkiem udało się zatrzymać prawie wszystkie z nich z wyjątkiem grupy dowodzonej przez Herznera. Kontakt z Herznerem jak się później okazało, udało się nawiązać dopiero przed południem 26 sierpnia, to znaczy już po napaści i strzelaninie w Mostach. Dowódca bojówki meldował wtedy telefonicznie przełożonym w Czadcy, że przebywa ciągle w Polsce, tunel jest nieuszkodzony, a grupa znajduje się pod ostrzałem i ma dwóch rannych.
Aby przeprowadzić niespodziewany atak na polskie obiekty kolejowe grupa bojówkarzy Herznera, licząca ok. 30 osób, wyruszyła ze słowackiej Czadcy zaraz po południu 25 sierpnia. W nocy nielegalnie przekroczyła granicę polsko-słowacką, przebiegającą w lesie w rejonie Wielkiego Połomu. Ponieważ nie dotarł do niej rozkaz o zatrzymaniu działań operacyjnych, zgodnie z planem przybyła pod stację kolejową Mosty. Tutaj o świcie 26 sierpnia, bez żadnych przeszkód i strat, zajęła budynki i urządzenia kolejowe. Dywersanci wzięli do niewoli bezbronną obsługę stacji i kilku polskich robotników, czekających na pociąg do huty w Trzyńcu. Mimo zaskoczenia obsługi stacji nie udało im się osiągnąć sukcesu i wykonać zamiaru opanowania tuneli. Nie wiedzieli bowiem, że w piwnicy zajętej przez nich stacji znajduje się czynna centrala telefoniczna. Z niej odważna telefonistka zawiadomiła wartownie strzegące tuneli o napadzie i zajęciu stacji. Zanim więc bojówkarze wyruszyli w kierunku tuneli, zaalarmowani żołnierze odpowiednio przygotowali się na ich przyjęcie. Dwie drużyny uzbrojone w karabin maszynowy zajęły pozycje obronne na skarpach nad wlotami do tuneli. Obok budki dróżnika odległej ok. 500 metrów od stacji urządzono posterunek obserwacyjny. Wkrótce ostrzelano napastników znajdujących się w pobliżu stacji. Dywersanci zrozumieli, że zostali odkryci, a ich zamiary rozpoznane. Podjęli nieudaną próbę podejścia pod tunele, przy której doszło do chaotycznej strzelaniny. Później dywersanci wycofali się i rozproszyli w różnych kierunkach. Zdecydowali się poczekać do rana na spodziewane przybycie dywizji pancernej Wehrmachtu. Mijały godziny i rozwidniło się. Sytuacja zmieniła się na niekorzyść napastników, zwłaszcza że niemieckie oddziały szturmowe w ogóle się nie pojawiły. Znacznie zdezorientowany i zdenerwowany przebiegiem wydarzeń podporucznik Herzner próbował dowiedzieć się, czy doszło do wybuchu wojny między Niemcami i Polską. W końcu zdecydował połączyć się telefonicznie ze stacją graniczną w Czadcy. Zadzwonił bezpośrednio na Słowację i połączył się ze swoimi przełożonymi urzędującymi przy sztabie dowództwa dywizji mającej zaatakować Zaolzie. Tutaj mocno zdenerwowany oficer rozpoznania zażądał od niego natychmiastowego zaprzestania działań militarnych, wycofania się grupy z Polski, szybkiego przekroczenia granicy i powrotu na Słowację. Kategorycznie rozkazał również pozostawienie na miejscu wziętych do niewoli jeńców, zdobytego sprzętu i innych łupów wojennych.
W tym czasie w okolicy stacji pojawiły się już pododdziały 21 Dywizji Piechoty Górskiej WP i zaczęły otaczać przełęcz. W obliczu zagrożenia okrążeniem i obawą wzięcia do niewoli, dowódca bojówki zarządził wycofanie się pieszo w góry w kierunku Skałki i Wielkiego Połomu. Sam wraz z jednym z dywersantów zdecydował się na ucieczkę na Słowację, wykorzystując do tego stojącą na stacji polską lokomotywę. Aby zapobiec otwarciu ognia ze strony broniących tunelu żołnierzy i umożliwienia przejazdu, posłużył się wziętymi siłą ze stacji, czterema polskimi kolejarzami jako zakładnikami. Umieścił ich na stojącym na torach parowozie i ruszył w kierunku nieuszkodzonego tunelu. Dzięki zakładnikom udało mu się bezpiecznie przejechać tunelem i wydostać z okrążenia na teren Słowacji. Wartownicy bowiem strzelali jedynie do lokomotywy, którą uszkodzili.
Po walce o opanowanie tunelu dywersanci zostawili na miejscu napadu trochę broni i materiałów wybuchowych. Najcenniejszą zdobyczą był jeden uniwersalny karabin maszynowy MG 34, który kilka dni później przydał się polskim obrońcom w walkach przeciwko najeźdźcom.
Po nieudanej akcji dywersyjnej gen. mjr Eugen Ott, dowódca stacjonującej na Słowacji 7 Bawarskiej Dywizji Piechoty, złożył gen. bryg. Józefowi Kustroniowi, dowódcy 21 Dywizji Piechoty Górskiej, oficjalne przeprosiny za pożałowania godny i nieodpowiedzialny „incydent” wywołany przez, jak określono, „niepoczytalnego osobnika”.
„Niepoczytalny osobnik”, jednak jako jeden z pierwszych oficerów Wehrmachtu biorących udział w agresji na Polskę, odznaczony został hitlerowskim Krzyżem Żelaznym II klasy. Dwa lata później ten sam Albrecht Herzner, już w stopniu obersturmfürera SS, wraz z ukrańskim oficerem Romanem Szuchewyczem, (Untersturmfürer SS) dowodził ukraińskim batalionem SS „Nachtigall” (Sonderabataillon Nachtigall). Wspomniany batalion w lipcu 1941 r., zaraz po wkroczeniu wojsk niemieckich do Lwowa, przeprowadził aresztowanie profesorów lwowskich, członków ich rodzin i przyjaciół. Następnie pluton egzekucyjny na rozkaz R. Szuchewycza (późniejszego dowódcy UPA), dokonał masowego mordu aresztowanych przez ich rozstrzelanie. Członkowie „Nachtigallu” dokonali również krwawego pogromu żydowskiej ludności Lwowa.
Napad bojówki na Tunel Jabłonkowski przyczynił się do dokonania istotnych zmian w planie jego destrukcji i umożliwił szybkie wysadzenie w dniu napaści na Polskę. Odpowiedzialny za zniszczenie tuneli dowódca saperów ppor. Pirszel, dokonał istotnych zmian w sposobie założenia i uzbrojenia ładunków wybuchowych. Nakazał też rozkręcić tory kolejowe od strony granicy. W dniu 1 września więc gdy pod tunelem pojawił się nieprzyjaciel, Pirszel osobiście i bez zbędnego rozkazu doprowadził do detonacji 20 ton trotylu i wysadzenia tunelu. Zniszczenie zablokowało skutecznie ruch kolejowy na dwa lata.
Niniejszy incydent wojenny stał się tematem reportażu Telewizji Czeskiej, studio Ostrava, „Válka o tunel“ (2004) i Telewizji Polskiej „1939 – wojenny falstart“ (2007).
Waldemar Ireneusz Oszczęda