Skrzat z Bratysławy
W niewielkiej niszy starej kamienicy na bratysławskim Starym Mieście zobaczyć można niewielką, kamienną figurkę skrzatka. Postać spogląda zza węgła i jakby szydzi z przemieszczających się obok domu przechodniów. Mało kto jednak wie, że ze śmiejącym się skrzatkiem związana jest ciekawa opowieść, sięgająca czasów średniowiecza, której treść niczego nie straciła ze swojej aktualności we współczesnych czasach.
Bardzo dawno temu, w domu na Panskej ulicy w Bratysławie, żyli dwaj mieszczanie; Jakub i Karol. Trochę biedniejszy Jakub był żonaty. Miał młodą i piękną żonę, której mu wielu zazdrościło. Bogatszy zaś Karol, był starym, chciwym i zrzędliwym kawalerem. Pewnego dnia odbywała się w mieście wielka uroczystość, której towarzyszyła wesoła zabawa ludowa. Prawie każdy mieszkaniec miasta wziął w niej udział. Nic więc dziwnego, że obydwaj sąsiedzi, mieszkańcy kamienicy na Panskej, spotkali się przy jednym ze stołów biesiadnych.
Z figurką skrzata szydercy związana jest niezwykle barwna legenda
Podczas biesiady, mocno podpity i ośmielony alkoholem Karol, zaczął zalecać się do żony Jakuba. Ta nie zwracała uwagi na jego umizgi i ignorowała go. Rozzuchwalony mężczyzna nie ograniczył się tylko do słów, ale zaczął być coraz bardziej natarczywy. Młodej kobiecie nie pozostawało nic innego, jak szukać ratunku u męża.
Przywołany na pomoc żonie Jakub, zwrócił się do pijaka, aby ten zostawił ją w spokoju. Pogardzony i ośmieszony Karol wpadł w złość. Próbował podnieść się od stołu i zaatakować Jakuba, lecz stracił równowagę i upadł twarzą wprost do misy pełnej jadła. Wystawił więc siebie na pośmiewisko. Ze wstydu nie pozostawało mu nic innego, jak tylko chwiejnym krokiem odejść od stołu i udać się do domu.
O niniejszej przygodzie mieszczanina szybko dowiedzieli się ówcześni żacy bratysławskiego uniwersytetu Academia Istropolitana. Pewnej nocy, dla żartu, wmurowali w ścianę domu, gdzie nieudolny zalotnik mieszkał, niewielką figurkę szydzącego skrzatka. Gdy więc nad ranem Karol obudził się, ujrzał przez okno śmiejącego się mu prosto w twarz skrzatka – szydercę. Strasznie się z tego powodu zdenerwował, ponieważ figurka przypomniała mu to, jak bardzo się upokorzył.
Aby uspokoić swoje nerwy, chwycił butelkę wina i napił się z niej. Od tej pory zaczął tak często pić, że w końcu przepił swoją część domu i na zawsze musiał opuścić Bratysławę.
Figurka szydercy na ścianie domu pozostała jednak do dziś i jest jedną z atrakcji stolicy Słowacji.
Waldemar Ireneusz Oszczę