Pierwszą polską podróżniczkę, która zostawiła naukowy opis dalekich krain i ludów, trzeba było czekać do 1839 roku. Ewa Felińska spędziła dwa lata za Uralem wśród Chantów, nazywanych wówczas Ostiakami, i Nieńców, czyli Samojedów.
Tylko co to była za podróż? Pochodząca z powiatu słuckiego matka sześciorga dzieci skierowana została na północ Syberii na przymusowe osiedlenie w Bieriozowie (dziś gubernia tiumeńska). Większość drogi przebyła kibitką, potem spłynęła statkiem w dół Irtyszu, do miejsca, w którym ta wielka syberyjska rzeka o długości ponad 4200 km łączy się z jeszcze potężniejszym Obem i wraz z nim uchodzi do Morza Karskiego. Bieriozowo nad rzeką Sośwą, dopływem Obu, było miejscem ciężkich zesłań politycznych. Nasza rodaczka trafiła tutaj za udział w tajnej organizacji patriotycznej, podtrzymującej związki z Szymonem Konarskim.
Felińska, obdarzona spostrzegawczością i dociekliwym umysłem, przyglądała się życiu i zwyczajom ludów Północy. Odwiedzała czumy (kryte skórami przenośne namioty w kształcie stożka, wsparte na żerdziach wbitych w ziemię) Chantów i Nieńców, rdzennych mieszkańców surowej ziemi w pobliżu północnego kręgu polarnego. Zapisywała ich legendy, obserwowała niezwykłą faunę i florę. W 1841 roku przeniesiono ją do Saratowa nad Wołgą. Do kraju pozwolono wrócić w 1844 roku. Jej „Wspomnienia z podróży po Syberii“ ukazały się w 1850 roku. Przetłumaczono je na angielski i wydano w Londynie pod tytułem „Revelations of Sibiria by a Banished Lady“. Miały też przekłady na języki duński, francuski i niemiecki.
Antoni Kuczyński, autor wielu opracowań z zakresu etnografii ludów Syberii i historii poznawania tego obszaru przez Polaków, w swojej książce „Ludy dalekie a bliskie“ (Ossolineum 1989) cytuje fragment pamiętnika Ewy Felińskiej, zatytułowany „Ostiacy zwykle kupują żony“. Oto, co uderzyło Polkę w wyglądzie przedstawicieli tego ludu, którego liczebność w dzisiejszych czasach przekracza tylko nieznacznie 20 tysięcy dusz: Ostiak całą swą powierzchownością tak się różni od ludzi, na których zwykliśmy patrzeć, że trzeba koniecznie go widzieć, aby sobie zrobić dokładne wyobrażenie, jakie sprawia widok tej szczególniejszej postaci. Mężczyźni tego narodu zwykli wyrywać sobie z brody włosy póty, aż te stracą władzę odrastania, co czyni ich twarz nieporosłą jak u kobiet, nie wydelikacając wszakże rysów i robiąc ich grubość wydatniejszą. Włosów na głowie nie postrzygają, tylko rozdzieliwszy środkiem głowy na dwie równe połowy splatają je przy uszach we dwa warkocze; inni mniej schludni spuszczają je na plecy w nieładzie. Niektórzy w splatane warkocze wplatają także sznurki paciorek. Na szyję zawieszają także sznurek szklanych dużych paciorek, na których pospolicie zawieszają mosiężny krzyżyk, jako świadectwo, że należą do obrządku chrześcijańskiego.
Ewa Felińska opisuje szczegółowo męski ubiór Ostiaków, dostosowany do surowego klimatu. Zauważa, że w takim odzieniu można śmiało wytrzymać mrozy pięćdziesięcio gradusowe. Stwierdza, że mieszkańcy Berezowa nie pamiętają ani jednego wypadku, aby w tamtych stronach człowiek zginął od mrozu, wtenczas kiedy u nas w klimacie nierównie łagodniejszym, takowe wypadki nie są rzadkie. Potem przedstawia strój powszedni kobiet ostiackich, podobny do męskiego, różniący się tylko zasłoną narzuconą na głowę: Bez tej zasłony Ostiaczka nie może się obejść nawet w jurcie własnej. Są bowiem osoby z familii, przed którymi nigdy nie powinna odkrywać twarzy, a tymi są ojciec męża i starszy brat jego. W przytomności obcych Ostiaczki podnoszą swe zasłony. Zasłona ta przy codziennym ubraniu bywa z chustki perkalowej kolorowej z ruskich wyrobów.
Opis stroju świątecznego Ostiaczek jest długi. Poprzedza bowiem opowieść o ślubie młodej pary, która po szczęśliwym rocznym małżeńskim pożyciu postanowiła się pobrać. Wcześniej nie było to możliwe, gdyż państwo młodzi zapomnieli swoich imion chrzestnych i nie mogli złożyć przed zwierzchnością duchowną stosownej formuły legalizującej ich związek. Tu trzeba wyjaśnić, że na co dzień Ostiacy posługują się przydomkami odnoszącymi się do ich zdolności lub przymiotów, imion chrzestnych używają zaś tylko przy aktach urzędowych.
Dociekliwa Polka zauważa, że wiele zwyczajów łączy Ostiaków i Ostiaczki z niektórymi plemionami Ameryki, co dowodzi komunikacji niegdyś istniejącej między tymi dwoma rozerwanymi ładami. Dopatruje się tego, między innymi, w zamiłowaniu ludu syberyjskiego do tatuaży. Dodajmy od siebie, że czumy ostiackie właściwie niczym się nie różnią od indiańskich wigwamów.
Teza o pokrewieństwie ludów Syberii i amerykańskich Indian znalazła później potwierdzenie w badaniach wielu uczonych. Legła u podstaw teorii zasiedlenia Ameryki przez plemiona paleoazjatyckie, które przeszły do niej po lądowym pomoście istniejącym niegdyś w dzisiejszej Cieśninie Beringa, a później mogły też odbywać zimowe wędrówki z jednego kontynentu na drugi po lodzie.
Para Ostiaków, która przypomniała sobie nadane na chrzcie imiona i mogła wreszcie wziąć ślub, zatrzymała się u gospodarza Ewy Felińskiej. Dzięki temu nasza rodaczka była przytomna gotowalni panny młodej, ubranej w zielony kaftan z paciorkami i brzękadłami. Ślub odbywał się w cerkwi, ale sam obrządek małżeństwa u Ostiaków łączył obyczaje dawne z chrześcijańskimi, mającymi dość powierzchowny charakter. Pierwsza Polka, która do nich trafiła, pisze: Ostiak, zapłaciwszy rodzicom narzeczonej kałym, czyli umówioną cenę za żonę, już się uważa za jej męża przed Bogiem i łudźmi, bierze do swego domu, a ceremonię ślubu według obrządku chrześcijańskiego odkłada na czas dogodny. Czasem lata upływają, nim się państwo młodzi zbiorą do ślubnego obrzędu, ponaglani władzą duchowną…
Chciałoby się rzec: nic nowego pod słońcem. Możemy to stwierdzić dzięki Ewie Felińskiej, której etnograficzne relacje budzą podziw współczesnych uczonych, znajdujących w nich coś więcej niż obiektywny obraz życia na zesłaniu. Felińska w przesłaniu do swej książki napisała, iż chce zrobić jej czytelnika powiernikiem wrażeń, jakie sama odbierała, prowadząc go po jurtach ostiackich.
Przed I wojną światową pojawiła się Polka-uczona, którą podobnie jak Ewę Felińską interesowały ludy Syberii. Maria Antonina Czaplicka zasłynęła w świecie nauki jako geograf, etnograf i etnolog. Kasa im. Mianowskiego popierająca młode talenty w zaborze rosyjskim skierowała ją jako recenzentkę książek geograficznych na studia do Anglii. Po ich ukończeniu wykładała etnologię na uniwersytetach w Oksfordzie, Londynie i Bristolu. W 1913 roku na międzynarodowym zjeździe naukowym w Birmingham wygłosiła referat „O wpływie czynników geograficznych na rozwój wierzeń religijnych u ludów Azji Północnej“. Zgłosiła gotowość kontynuowania pracy podjętej ponad 70 lat wcześniej przez Felińską. Po tym referacie uniwersytet w Oksfordzie powierzył 28-letniej Polce zorganizowanie ekspedycji naukowej na Syberię.
Po drodze Czaplicka wygłosiła kilka odczytów w Moskwie, dzięki którym zyskała życzliwość i poparcie rosyjskich kół naukowych. W maju 1914 roku jej Ekspedycja Jenisejska wyruszyła do Krasnojarska, a stamtąd na północ, na tereny zasiedlone przez Tunguzów i Nieńców. Chociaż rozpoczęła się w tym czasie I wojna światowa, Czaplicka spędziła przeszło rok w Kraju Turuchańskim, w pobliżu koła podbiegunowego północnego, prowadząc studia terenowe wśród ludności. Później udała się w okolice Minusińska, do podnóża Sajanu Zachodniego, by zbadać syberyjską grupę tzw. ludów turańskich, posługującą się językami grupy tureckiej.
Główne prace Marii Czaplickiej sumujące wyniki syberyjskich badań, ogłoszone w języku angielskim, przyniosły jej prestiżową Nagrodę Murchinsona, przyznaną przez Królewskie Towarzystwo Geograficzne, i zapewniły trwałe miejsce w nauce światowej. Polce powierzono napisanie artykułów o Ostiakach, Samojedach, Eńcach, Selkupach, Nganasanach, Tunguzach (dziś nazywanych Ewenkami), Jakutach oraz innych ludach Syberii dla brytyjskiej „Hasting’s Encyclopaedia of Religion and Ethnics“. W 1920 roku pojechała z referatami naukowymi do Stanów Zjednoczonych. W tym samym roku odwiedziła Polskę. Wspomina o niej Zofia Nałkowska w swoich „Dziennikach. 1909-1917″ (jej ojciec był znanym geografem). Prace naukowe Czaplickiej, podkreślające związki człowieka z przyrodą, zachowały znaczenie naukowe do naszych dni.