Dobrodružky z Lechistanu- poľská grófka na úpätí Himalájí

W 1909 roku wyruszyła do Indii aktorka i publicystka Ewa Dzieduszycka. Zainteresowała ją szczególnie północ tego kraju. Jako pierwsza Polka stanęła u podnóża Himalajów. Dotarła w okolice Mount Everestu i szczytu Kangchendzonga.
Owocem tego wojażu była książka „Indye i Himalaje. Wrażenia z podróży“ (1912). Zadedykowała ją… tym, którzy lubią wyjść poza zakres szarzyzny życia i umysł swój kąpią w blaskach tęczy i fantasmagoryach egzotycznych krain. W takim egzaltowanym nieco stylu przekazała swoje wrażenia z drogi przez Port Said i Suez do Bombaju, miasta Parsów, w którym każdego zadziwić musi mieszanina cywilizacyi i czasów przedhistorycznych z epoką legendarną. Jej Bombaj to domy o architekturze europejskiej, tonące w powodzi palm i muz, figowych drzew i papayera, i wszędzie zwieszające się z drzew ponętne owoce: kokosy olbrzymie jak głowy, papayery podobne do naszych melonów i strączki złotawo-żółtych bananów. Po ulicach pędzą automobile, prowadzone przez czarnych chaufferów, jaskrawo ubranych, obok nich złociste kolasy, zaprzężone w sześć koni.
Polka opisuje przyjęcie w pałacu bogatego Parsa, którego poznała na okręcie. Interesują ją zwłaszcza niewiasty potomków wyznawców dawnej religii Zaratustry. Spotkanie z nimi przedstawia w sposób następujący: Kobiety Parsiski silą się na dobór kosztownych materyi i barw harmonijnych, a efektownych. Nasz gospodarz opowiada nam, że żona jego nosi suknie wartości pięciu do dziesięciu tysięcy rupii, tyle pięknych haftów, tyle złota upiększa jej stroje. W przeciwieństwie do Hindusek, bogate Parsiski wszędzie pokazują się z odkrytemi twarzami. Parsis ma tylko jedną żonę, Hindusi zaś mogą mieć wiele żon, w miarę zamożności i chęci. Wygląda na to, że podróżniczka myli Hindusów z wyznawcami islamu. Nie wydaje się bowiem, aby przed I wojną światową Hinduski zasłaniały twarze i dzieliły swych mężów z innymi żonami. Ale kojarzy prawidłowo kapłanów hinduskich z kastą braminów. Daje też ciekawy opis obrzędów religijnych Parsów, ich ślubów i pogrzebów, zwłaszcza wież milczenia, na których zmarli składani są na żer sępów.
Przez Ahmedabad i Dżajpur nasza podróżniczka dotarła do Agry, jednego z miast najsławniejszych pod względem pomników dawnego przepychu i sławy. Snuje w niej dalsze rozważania w wyraźnie nurtującej ją kwestii kobiecej. Według niej, na posadzce jednego z pałaców królowie, wyrafinowani w rozpuście jak rzymscy cezarowie, grywali w szachy żywymi pionkami, wybranymi pomiędzy najpiękniejszymi kobietami królewskiej zenany. Chodzi jej zapewne o królewski dwór. Słowo to wypadło z obiegu w języku polskim, o ile w ogóle było w nim używane. Ewa Dzieduszycka wplata w swoje teksty wiele dziś niezrozumiałych orientalizmów. Dodają im one wyrafinowanego smaku i zagadkowości. Polska hrabina uważa, że na dworach indyjskich władców odbywały się orgie na wzór zabaw cesarzy rzymskich: Rozpusta była osłonięta płaszczem obrzędów religijnych, a niektóre świątynie bywały domem zgorszenia i grzechu. W świątyni poświęconej bogini Kali utrzymywały wieczny ogień dziewczęta pozbawione sztucznie niewinności jeszcze w wieku dziecięcym, aby tem swobodniej módz służyć wyuzdanym żądaniom kapłanów i wiernych. Tam to prawo „ius primae noctis“ do niedawna było prawem kamiennych bóstw, umyślnie na ten cel zbudowanych, lub króli i kapłanów, którzy bałamuceniem i ogłupianiem szerokich mas utrzymywali swój wpływ
Po zwiedzeniu Delhi i opisie rytualnych kąpieli pielgrzymów w nurtach Gangesu u stóp świątyń w Benares Polka ze zgrozą opisuje wrzucone do rzeki, oddane przedtem ogniu zwłoki ubogich zmarłych. Jej pióro kreśli widoki przerażające. W świętych nurtach pływają niedopalone ręce, głowy o przeraźliwych, wyszczerzonych (chodzi zapewne o wytrzeszczone) oczach, z włosami popalonymi. Przedstawia sępa i psa wydzierających sobie na brzegu wyłowione wnętrzności ludzkie. Czytelnikom polskim cierpnąć musiała w tym miejscu skóra. A usta otwierali ze zdumienia, zapoznając się z cudami fakirów: Są fakty nadzwyczajne, przytaczane przez naocznych świadków, które wskazują, iż fakirzy rzeczywiście dochodzą do wielkiej władzy nad materyą, i że posiadają własności nam nieznane i dotąd niezbadane. Widziano nieraz fakirów, będących w stanie ekstazy, jak podnosili się w powietrzu i chwilę zawisali nad ziemią, nieraz nawet w siedzącej pozycyi, z podwiniętymi nogami. Inny znów za pomocą zaklęć sprowadza obłok świetlany, który się zgęszcza wkrótce, nabiera kształtów coraz wyraźniejszych i po jakimś czasie przeobraża się w postać człowieka, która również w tajemniczy sposób znika.
Do podnóża Himalajów pierwsza w tych stronach Polka dotarła pociągiem, na który przesiadła się z parowca płynącego w górę Gangesu. Rzeka w tym miejscu była szeroka jak jezioro, tak iż nie widać przeciwległego brzegu. Na brzegach gorzały wielkie ogniska, odstraszające tygrysy i pantery. Znów czytelnicy, a zwłaszcza czytelniczki, musiały mieć w tym miejscu wypieki na twarzy: Wokoło wszystko dyszy nie przytłumionym życiem: nie śpią lamparty krwiożercze i czyhają na zdobycz, świecąc oczami w cichą, ciepłą noc. Szakale zawyją, węsząc świeżego trupa…

Z pociągu była przesiadka na kolejkę, przedzierającą się przez las tropikalny, pełen paproci drzewiastych, magnolii i laurów, omotanych lianami: Lasy te, niezbadane dotąd, miały być, zdaniem niektórych uczonych, miejscem pierwotnego raju. A potem już pojawiły się sosny, limby i smutne karłowate krzewy lodowych stref, żyjące wśród śniegów i lodowców Himalai.
W drodze na północ nasza podróżniczka podziwiała plantacje herbaty rosnącej w okolicach Darjeelingu w stanie Bengal Zachodni, na wysokości ponad 1800 metrów nad poziomem morza. Tu już wówczas był punkt wyjściowy wypraw himalaistycznych. Ostatni przystanek pociągu opisała następująco: To Darjeeling — ostatnia cywilizowana osada na granicach dzikiego, niegościnnego lądu. Poza nim rozciąga się kraj nieznany, tajemniczy, wabiący urokiem swych niezbadanych gór, czarem niezgłębionych przestrzeni i narodów, ubrany fantazyą w ponury koloryt krainy potępienia i śmierci. Dziwne to miasto, leżące w chmurach, tak blisko nieba, iż głową dotykamy obłoków, które owijają nas srebrnymi puchy, unosząc się w przestworzu, i niby lekkie, białe zawoje, targane wiatrem, czepiają się szczytów, koron drzew palmowych i paproci, lekkie, powiewne a nieprzeniknione. Kraj to chłodu i powiewów zimnych, idących od lodowych szczytów, a jednak rosną tam swobodnie wspaniałe palmy, rododendrony, laury, paprocie drzewiaste, tamarysy i sykomory; herbata dojrzewa, rozlewając z białych kwiatów upajającą woń pomarańczy, a podniósłszy oczy, ma się ponad sobą bezmierne łany oślepiających śniegów, zamarznięte morza lodowców, które zachodzące słońce maluje purpurą i złotem.
Tak pewnie nie opisałby swego pierwszego zetknięcia z Himalajami żaden mężczyzna. A zatem czapki z głów przed hrabiną Dzieduszycką, która dalej przedstawiła jeszcze indyjski przedsionek Tybetu i opisała zwyczaje lamów, przybyłych stamtąd do północnych Indii. Ich taniec religijny podziwiała w jednym z klasztorów. A na zakończenie pobytu u wrót Tybetu wybrała się konno na szczyt Tiger-Hillu, wznoszący się 2600 metrów nad poziom morza. Widziała z niego Kangchendzongę, syciła oczy widokiem Everestu.
W 1913 roku Ewa Dzieduszycka odbyła drugą podróż do Egiptu, z którego tym razem podążyła już tylko do Palestyny. Na Bliskim Wschodzie interesowała się zabytkami archeologicznymi i sztuką, której zbiory przywiozła do kraju. Opis tej peregrynacji zawarła w kolejnej książce, zatytułowanej „Z wędrówek po Ziemi Świętej“ (1914). Jej rękopiśmienny pamiętnik przechowuje podobno rodzina we Wrocławiu.
W okresie I wojny światowej do grona podróżujących polskich kobiet-uczonych dołączyła też Hanna Czeczottowa, paleobotanik i biogeograf. Była żoną Henryka Czeczotta, inżyniera górniczego, który wiele podróżował po świecie. Towarzyszyła mu w 1914 roku w wyprawie do Ameryki Północnej, w czasie której odwiedził kopalnie w stanach Pensylwania, Montana, Kalifornia. Dotarła wraz z nim na Alaskę oraz do słynnego w okresie gorączki złota starego osiedla górniczego Klondike nad Jukonem w Kanadzie.

sk_SKSlovak

Z organizačných a technických dôvodov rušíme oslavy- Deň poľskej vlajky a poľskej diaspóra 18.5.2024 v Rajeckých Tepliciach. O náhradnom termíne Vás budeme informovať.