Karnawał to tradycyjny okres wesołości, radości, hucznych zabaw tanecznych, pięknych balów, maskarad i korowodów, który najczęściej zaczyna się po święcie Trzech Króli (lub Bożym Narodzeniu) a kończy w poprzedzający Środę Popielcową, wtorek zwany „kusym”,.
Jego nazwa pochodzi z języka włoskiego od słowa „carne vale” oznaczającego w prawie dosłownym przekładzie „pożegnanie mięsa”.
Karnawał bowiem poprzedza czas Wielkiego Postu i oczekiwania świąt Wielkiej Nocy.
Polskim odpowiednim karnawału są „zapusty”, które są czasem hulanek, tańców i wszelkiej swawoli. Okres ten stwarzał kiedyś okazją dla panien pragnących wyjść za mąż. Zwyczajowo jednak zaloty i swaty ograniczały się do święta Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego).
W przypadu obustronnej zgody, młodzi śpieszyli do kościoła na zapowiedzi i rezerwację ślubu. Z tego powodu też okres zapustów był czasem gdy odbywało się najwięcej wesel w ciągu roku.
W warunkach wiejskich młodzież spotykała się na wspólnym skubaniu pierza, które często kończyła wesoła zabawa zwana muzyką, połączona z sytym poczęstunkiem.
Podczas zapustów, zwłaszcza kończących ich „ostatków”, po wsiach i miasteczkach spotkać można było różnorodne i różnokolorowe korowody przebierańców. Najczęściej były to postacie zwierząt takich jak: turoń, niedźwiedź, koza, koń, bocian lub żuraw. Znane było obrzędowe „chodzenie z kozą”, „z Turoniem”, „wodzenie niedźwiedzia (bera)”. Kolędowanie z maszkarami praktykowane było szczególnie na wsi. Wierzono, że odwiedziny domów przez kolędników, zapewnią powodzenie, dostatek i urodzaj. W zamian za składane życzenia otrzymywali od gospodarzy dary, których czasami nawet natarczywie sami się domagali, w postaci smakołyków lub drobnych datków.
Specyficznym przebierańcem był „Zapust”, postać przebrana w kożuch wywrócony wełną na wierzch, przepasany sznurem, nosząca na głowie czapkę ozdobioną gałązkami choinki i kolorowymi wstążkami.
Ostatnie trzy dni zapustne zwane były „Ostatkami” lub po staropolsku „Mięsopustem”. „Mięsopust” nawiązywał podobnie jak włoskie „carne vale” do pożegnania, opuszczenia mięsa na czas Wielkiego Postu. „Ostatki” poświęcone były biesiadom, tańcom i swawolnej zabawie.
W niektórych regionach Polski „ostatki” znane są też pod nazwą „kusaki” oznaczającą tzw. „kuse” dni z najbardziej znanym „kusym” wtorkiem.
Wierzono, że w ostatnie szalone dni zapustów, zwłaszcza w ich ostatni dzień czyle we wtorek, między tańcującymi pojawia się sam diabeł ludowo zwany „Kusym”. Było zwyczajem, że w ostatni dzień kończący czas zabawy i poprzedzający początek Wielkiego Postu, bawiono się ze wszystkich sił, „do upadłego”. W „kusy” wtorek bowiem wraz na nadejściem północy, kończyły się hulanki, obżerstwo i swawola.
W Wielkopolsce i Kujawach na przykład odbywała się w ten dzień zabawa zwana „podkoziołkiem”. Brały w niej udział panny, które podczas mijających zapustów nie znalazły sobie partnera i nie wyszły za mąż. Dziewczęta opłacały muzykę i tańczyły ze sobą rzucając podczas każdego tańca pieniążek na talerz położony w pobliżu muzykantów. Talerz umieszczony był na beczce z piwem pod drewnianą figurką postaci chłopca lub kozła („pod koziołkiem”). Zwyczaj przedstawiał symboliczny okup mający zapewnić szybkie zamążpójście.
W niektórych regionach o północy pojawiał się „śledzik”, postać żebraka w łachmanach, trzymająca w dłoni szkielet ryby. Był to obrzędowy symbol rozpoczynającego się skromnego i wstrzemięźliwego okresu postu. „Śledzik” z pomocą „diabła” wypędzał z sali tancerzy. Ociągających się maruderów „diabeł” częstował słonym śledziem.
Gościom biorącym udział w ostatniej zabawie zapustowej podawano często tzw. „podkurek”, posiłek postny przygotowany z jaj, mleka i śledzi. Pod półmisek z podkurkiem ukrywano czasami żywego wróbla, którego odlot oznaczał symboliczne pożegnanie z sytym poczęstunkiem i nadejście postu. „Ostatki” symbolizowały również pożegnanie zimy i nadzieję na nadejście przedwiośnia.
Szkoda, że mnóstwo pięknych tradycji i obrzędów zapustnych odeszło w zapomnienie. Tylko nieliczne z nich stanowią jeszcze atrakcję folklorystyczną w niektórych regionach Polski. I właściwie zachowała się tylko tradycja urządzania zabaw tanecznych i balów, które jednak już dawno straciły swoje pierwotne znaczenie i ludowość.
Waldemar Ireneusz Oszczęda
Karnawał to tradycyjny okres wesołości, radości, hucznych zabaw tanecznych, pięknych balów, maskarad i korowodów, który najczęściej zaczyna się po święcie Trzech Króli (lub Bożym Narodzeniu) a kończy w poprzedzający Środę Popielcową, wtorek zwany „kusym”,.
Jego nazwa pochodzi z języka włoskiego od słowa „carne vale” oznaczającego w prawie dosłownym przekładzie „pożegnanie mięsa”.
Karnawał bowiem poprzedza czas Wielkiego Postu i oczekiwania świąt Wielkiej Nocy.
Polskim odpowiednim karnawału są „zapusty”, które są czasem hulanek, tańców i wszelkiej swawoli. Okres ten stwarzał kiedyś okazją dla panien pragnących wyjść za mąż. Zwyczajowo jednak zaloty i swaty ograniczały się do święta Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego).
W przypadu obustronnej zgody, młodzi śpieszyli do kościoła na zapowiedzi i rezerwację ślubu. Z tego powodu też okres zapustów był czasem gdy odbywało się najwięcej wesel w ciągu roku.
W warunkach wiejskich młodzież spotykała się na wspólnym skubaniu pierza, które często kończyła wesoła zabawa zwana muzyką, połączona z sytym poczęstunkiem.
Podczas zapustów, zwłaszcza kończących ich „ostatków”, po wsiach i miasteczkach spotkać można było różnorodne i różnokolorowe korowody przebierańców. Najczęściej były to postacie zwierząt takich jak: turoń, niedźwiedź, koza, koń, bocian lub żuraw. Znane było obrzędowe „chodzenie z kozą”, „z Turoniem”, „wodzenie niedźwiedzia (bera)”. Kolędowanie z maszkarami praktykowane było szczególnie na wsi. Wierzono, że odwiedziny domów przez kolędników, zapewnią powodzenie, dostatek i urodzaj. W zamian za składane życzenia otrzymywali od gospodarzy dary, których czasami nawet natarczywie sami się domagali, w postaci smakołyków lub drobnych datków.
Specyficznym przebierańcem był „Zapust”, postać przebrana w kożuch wywrócony wełną na wierzch, przepasany sznurem, nosząca na głowie czapkę ozdobioną gałązkami choinki i kolorowymi wstążkami.
Ostatnie trzy dni zapustne zwane były „Ostatkami” lub po staropolsku „Mięsopustem”. „Mięsopust” nawiązywał podobnie jak włoskie „carne vale” do pożegnania, opuszczenia mięsa na czas Wielkiego Postu. „Ostatki” poświęcone były biesiadom, tańcom i swawolnej zabawie.
W niektórych regionach Polski „ostatki” znane są też pod nazwą „kusaki” oznaczającą tzw. „kuse” dni z najbardziej znanym „kusym” wtorkiem.
Wierzono, że w ostatnie szalone dni zapustów, zwłaszcza w ich ostatni dzień czyle we wtorek, między tańcującymi pojawia się sam diabeł ludowo zwany „Kusym”. Było zwyczajem, że w ostatni dzień kończący czas zabawy i poprzedzający początek Wielkiego Postu, bawiono się ze wszystkich sił, „do upadłego”. W „kusy” wtorek bowiem wraz na nadejściem północy, kończyły się hulanki, obżerstwo i swawola.
W Wielkopolsce i Kujawach na przykład odbywała się w ten dzień zabawa zwana „podkoziołkiem”. Brały w niej udział panny, które podczas mijających zapustów nie znalazły sobie partnera i nie wyszły za mąż. Dziewczęta opłacały muzykę i tańczyły ze sobą rzucając podczas każdego tańca pieniążek na talerz położony w pobliżu muzykantów. Talerz umieszczony był na beczce z piwem pod drewnianą figurką postaci chłopca lub kozła („pod koziołkiem”). Zwyczaj przedstawiał symboliczny okup mający zapewnić szybkie zamążpójście.
W niektórych regionach o północy pojawiał się „śledzik”, postać żebraka w łachmanach, trzymająca w dłoni szkielet ryby. Był to obrzędowy symbol rozpoczynającego się skromnego i wstrzemięźliwego okresu postu. „Śledzik” z pomocą „diabła” wypędzał z sali tancerzy. Ociągających się maruderów „diabeł” częstował słonym śledziem.
Gościom biorącym udział w ostatniej zabawie zapustowej podawano często tzw. „podkurek”, posiłek postny przygotowany z jaj, mleka i śledzi. Pod półmisek z podkurkiem ukrywano czasami żywego wróbla, którego odlot oznaczał symboliczne pożegnanie z sytym poczęstunkiem i nadejście postu. „Ostatki” symbolizowały również pożegnanie zimy i nadzieję na nadejście przedwiośnia.
Szkoda, że mnóstwo pięknych tradycji i obrzędów zapustnych odeszło w zapomnienie. Tylko nieliczne z nich stanowią jeszcze atrakcję folklorystyczną w niektórych regionach Polski. I właściwie zachowała się tylko tradycja urządzania zabaw tanecznych i balów, które jednak już dawno straciły swoje pierwotne znaczenie i ludowość.
Waldemar Ireneusz Oszczęda
Karnawał to tradycyjny okres wesołości, radości, hucznych zabaw tanecznych, pięknych balów, maskarad i korowodów, który najczęściej zaczyna się po święcie Trzech Króli (lub Bożym Narodzeniu) a kończy w poprzedzający Środę Popielcową, wtorek zwany „kusym”,.
Jego nazwa pochodzi z języka włoskiego od słowa „carne vale” oznaczającego w prawie dosłownym przekładzie „pożegnanie mięsa”.
Karnawał bowiem poprzedza czas Wielkiego Postu i oczekiwania świąt Wielkiej Nocy.
Polskim odpowiednim karnawału są „zapusty”, które są czasem hulanek, tańców i wszelkiej swawoli. Okres ten stwarzał kiedyś okazją dla panien pragnących wyjść za mąż. Zwyczajowo jednak zaloty i swaty ograniczały się do święta Matki Boskiej Gromnicznej (2 lutego).
W przypadu obustronnej zgody, młodzi śpieszyli do kościoła na zapowiedzi i rezerwację ślubu. Z tego powodu też okres zapustów był czasem gdy odbywało się najwięcej wesel w ciągu roku.
W warunkach wiejskich młodzież spotykała się na wspólnym skubaniu pierza, które często kończyła wesoła zabawa zwana muzyką, połączona z sytym poczęstunkiem.
Podczas zapustów, zwłaszcza kończących ich „ostatków”, po wsiach i miasteczkach spotkać można było różnorodne i różnokolorowe korowody przebierańców. Najczęściej były to postacie zwierząt takich jak: turoń, niedźwiedź, koza, koń, bocian lub żuraw. Znane było obrzędowe „chodzenie z kozą”, „z Turoniem”, „wodzenie niedźwiedzia (bera)”. Kolędowanie z maszkarami praktykowane było szczególnie na wsi. Wierzono, że odwiedziny domów przez kolędników, zapewnią powodzenie, dostatek i urodzaj. W zamian za składane życzenia otrzymywali od gospodarzy dary, których czasami nawet natarczywie sami się domagali, w postaci smakołyków lub drobnych datków.
Specyficznym przebierańcem był „Zapust”, postać przebrana w kożuch wywrócony wełną na wierzch, przepasany sznurem, nosząca na głowie czapkę ozdobioną gałązkami choinki i kolorowymi wstążkami.
Ostatnie trzy dni zapustne zwane były „Ostatkami” lub po staropolsku „Mięsopustem”. „Mięsopust” nawiązywał podobnie jak włoskie „carne vale” do pożegnania, opuszczenia mięsa na czas Wielkiego Postu. „Ostatki” poświęcone były biesiadom, tańcom i swawolnej zabawie.
W niektórych regionach Polski „ostatki” znane są też pod nazwą „kusaki” oznaczającą tzw. „kuse” dni z najbardziej znanym „kusym” wtorkiem.
Wierzono, że w ostatnie szalone dni zapustów, zwłaszcza w ich ostatni dzień czyle we wtorek, między tańcującymi pojawia się sam diabeł ludowo zwany „Kusym”. Było zwyczajem, że w ostatni dzień kończący czas zabawy i poprzedzający początek Wielkiego Postu, bawiono się ze wszystkich sił, „do upadłego”. W „kusy” wtorek bowiem wraz na nadejściem północy, kończyły się hulanki, obżerstwo i swawola.
W Wielkopolsce i Kujawach na przykład odbywała się w ten dzień zabawa zwana „podkoziołkiem”. Brały w niej udział panny, które podczas mijających zapustów nie znalazły sobie partnera i nie wyszły za mąż. Dziewczęta opłacały muzykę i tańczyły ze sobą rzucając podczas każdego tańca pieniążek na talerz położony w pobliżu muzykantów. Talerz umieszczony był na beczce z piwem pod drewnianą figurką postaci chłopca lub kozła („pod koziołkiem”). Zwyczaj przedstawiał symboliczny okup mający zapewnić szybkie zamążpójście.
W niektórych regionach o północy pojawiał się „śledzik”, postać żebraka w łachmanach, trzymająca w dłoni szkielet ryby. Był to obrzędowy symbol rozpoczynającego się skromnego i wstrzemięźliwego okresu postu. „Śledzik” z pomocą „diabła” wypędzał z sali tancerzy. Ociągających się maruderów „diabeł” częstował słonym śledziem.
Gościom biorącym udział w ostatniej zabawie zapustowej podawano często tzw. „podkurek”, posiłek postny przygotowany z jaj, mleka i śledzi. Pod półmisek z podkurkiem ukrywano czasami żywego wróbla, którego odlot oznaczał symboliczne pożegnanie z sytym poczęstunkiem i nadejście postu. „Ostatki” symbolizowały również pożegnanie zimy i nadzieję na nadejście przedwiośnia.
Szkoda, że mnóstwo pięknych tradycji i obrzędów zapustnych odeszło w zapomnienie. Tylko nieliczne z nich stanowią jeszcze atrakcję folklorystyczną w niektórych regionach Polski. I właściwie zachowała się tylko tradycja urządzania zabaw tanecznych i balów, które jednak już dawno straciły swoje pierwotne znaczenie i ludowość.
Waldemar Ireneusz Oszczęda