Zamek Niedzica
Na pewno wielu z trochę starszych rodaków pamięta jeszcze pełny tajemniczych i zabawnych przygód serial TVP nakręcony na podstawie ciekawej książki Adama Bahdaja – „Wakacje z duchami“. Jego akcja rozgrywa się na tajemniczym zamku w Niedzicy.
Zamek Niedzica (po słowacku Nedeca, węgierski Nedecz), który nazywał się pierwotnie Dunajec, wznosi się na wysokiej skale (566 m n.p.m.) nad brzegiem Jeziora Czorsztyńskiego i rzeki Dunajec. Zbudowany został w latach 1320-26 przez Kokosza z Brezowicy, rycerza węgierskiego na miejscu istniejącego wcześniej grodziska. Z racji swojego położenia odgrywał zawsze ważną rolę w kontaktach polsko-węgierskich. Był ośrodkiem rozległych dóbr niedzickich, pograniczną strażnicą węgierską strzegącą ważny szlak handlowy z Polski na Węgry. Po konfiskacji majątku rodziny Berzeviczy (1326) przez króla węgierskiego Karola Roberta, Niedzica przeszła w posiadanie oddanemu władcy, Wiliamowi Drugeth. Przypuszcza się, że w tym też czasie wzniesiony został na skałach najwyższej położonego miejsca wzgórza nad Dunajcem do dziś znany zamek niedzicki. W połowie XIV w. twierdza wróciła najpierw w posiadanie królewskie, lecz wkrótce potem przeszła w ręce węgierskiej rodziny Berzoviczy, która na przełomie XIV i XV wieku dokonała rozbudowy zamku.
W 1412 roku tutejsze mury zamkowe były świadkiem ważnej i wysokiej transakcji handlowej przeprowadzonej pomiędzy królem Polski Władysławem Jagiełło i Zygmuntem Luksemburczykiem, władcą Czech i Węgier. W zamian za ogromną pożyczkę w wysokości 37 tysięcy kop srebrnych groszy praskich pochodzących z kontrybucji pokonanego pod Grunwaldem zakonu krzyżackiego, Polska otrzymała w zastaw 16 miast spiskich. Warto wiedzieć, że zaciągnięta wtedy pożyczka nigdy nie została zwrócona i Polska zarządzała słowackimi miastami na Spiszu jako starostwem spiskim aż do czasu I rozbioru Rzeczpospolitej (1772) a właściwie do bezprawnego zajęcia ich przez Austrię (1769).
Zamek był w XV wieku silną twierdzą, której nie próbowali nawet zdobyć husyci pustoszący bezkarnie dwukrotnie jego okolicę. Strzegł ówczesnych granic Węgier i leżał naprzeciw polskiej twierdzy granicznej w Czorsztynie. Po bezpotomnej śmierci rodu Berzoviczy, zamek w 1463 r. przejął Emeryk Zápolya, który go bardziej rozbudował i urządził w nim swoją siedzibę. Po śmierci Stefana, syna Emeryka, wdowa po nim wymieniła z Andrzejem Horváth Niedzicę za leżący w środkowej Słowacji zamek Likava i dopłaciła mu za to 2000 guldenów.
Po wojnie domowej na Węgrzech między węgierskim Janem Zápolya i austriackim Ferdynandem Habsburskim, Niedzica dostała się w ręce Węgrów. W 1529 roku na zamku pojawił się Hieronim Łaski, polski szlachcic, który otrzymał go na własność w zamian za pomoc Zápolyi w układach z Turcją i poparcie jego roszczeń o tron węgierski. Po burzliwym okresie w XVI w., w 1589 roku zamek od potomków Łaskiego kupił Jerzy Horváth z niedalekiego Pławca (słowacki – Plaveč). Rodzina Horváth była właścicielem zamku aż do 1856 roku, gdy po bezpotomnej śmierci ostatniego przedstawiciela tego rodu, Niedzicę przejęła spokrewniona z nimi rodzina Salomonów. Pewien wyjątek stanowił okres około stu laty gdy niedzicki zamek znajdował się w dobrach rodziny Giovanellich /Joanelli/.
Na początku XX wieku zamek w Niedzicy został odnowiony. W 1920 roku na mocy decyzji Rady Ambasadorów wraz z okolicznymi wioskami leżącymi u podnóża Pienin, znalazł się w granicach odrodzonej Polski. Był to rodzaj terytorialnej rekompensaty za przyznane Czechosłowacji Zaolzie. Salomonowie korzystali sezonowo z zamku do końca II wojny światowej. Budowla była bowiem wtedy w złym stanie. Miejscowa ludność rozpoczęła dewastację i rozbiórkę murów zamkowych. Na szczęście po wojnie zamek stał się własnością państwową i przekazano go Stowarzyszeniu Historyków Sztuki (1950). Później nastąpiła jego odbudowa i zabezpieczenie ruin, które trwało 30 lat.
Leżącą u podóża zamku, na granicy Pienin i Pogórza Spisko-Gubałowskiego wieś zamieszkuje około 1 600 mieszkańców. Istniała już w XIII wieku i od XIV w. wchodziła w skład dóbr zamkowych.
Z zamkiem niedzickim związana jest bardzo ciekawa legenda o skarbie Inków. Otóż pewnego lipcowego wieczoru 1946 roku nazamku przodków pojawił się Andrzej Benesz, student prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Przybył tutaj, aby na własną rękę poszukać ukryte ponoć w ruinach skarby o istnieniu których wielokrotnie wspominali członkowie jego rodziny. Po obejrzeniu posiadłości, skierował się pewnym krokiem ku kamiennym schodkom. Spod jednego z kamiennych bloków wygrzebał łopatą pokaźną ołowianą rurę. W jej środku znalazł utkane z rzemieni, inkaskie kipu. Tajemnicza inkaska pamiątka była świadkiem dramatycznej historii jego rodziny, która odegrała się przed ponad trzystu laty. Wtedy zubożały węgierski szlachcic Sebastian Berzeviczy udał się na poszukiwanie szczęścia, sławy i bogactwa do dalekiej Ameryki Południowej. Tam zakochał się i ożenił z peruwiańską arystokratyczną pięknością, która urodziła mu córkę o imieniu Umina.
W końcu XVIII wieku (1781) wybuchło w Peru wielkie powstanie przeciwko znienawidzonym przez miejscowych Hiszpanom. Umina wyszła zamąż za jednego z przywódców tego powstania, potomka Inków, Tupac Amaru. Po upadku twierdzy w Cuzco, Umina wraz z mężem, Sebastianem i częścią rodzinnego majątku, zdążyła się schronić we Włoszech. Po zamordowaniu Tupac Amaru, Sebastian z Uminą i wnukiem udał się do zakupionej za część inkaskiego złota Niedzicy. Jednak i tutaj odnaleźli ich hiszpańscy siepacze. Brutalnie zamordowali peruwiańską księżniczkę, której ciało spoczęło na zawsze w krypcie zamkowej. Przerażony Sebastian postanowił za wszelką cenę uratować życie rocznego wnuka Antonio Tupac Amaru. Wezwał więc na zamek swojego bratanka Wacława Benesz-Berzeviczy, który w obecności inkaskiej Rady Emisariuszy adoptował syna Uminy. Rodzina Beneszów vel Tupac Amaru przekazywała sobie z pokolenia na pokolenie przestrogę o nieszczęściu, które ciążyło nad rodzinnym majątkiem. Z obawy o życie nigdy nie uajwniona została kolejnym potomkom cała prawda o testamencie Uminy z 1797 roku oraz kipu zawierającym podobno informacje o zatopionym w jeziorze Titicaca skarbie Inków. Dopiero praprawnukowi Antonia, Andrzejowi Benesz udało się odnaleźć kipu i zabrać go ze sobą do Krakowa. Niestety od tego czasu ślad po tajemniczym przekazie węzełkowym mającym wskazać dokładne miejsce ukrycia inkaskiego złota się kończy. Podobno odesłano go do Peru do analizy archeologicznej, ale czy to prawda – nie wie nikt.
Inna ciekawa opowieść związana jest z kłótliwym małżeństwem księcia Bogusława i Bruhildy. Dawno temu wspominana para żyła w murach miejscowego zamku. Małżeństwo początkowo było szczęśliwe i spokojne. Później jednak coraz częściej kłóciło się o cokolwiek. Uciążliwość wzajemnych sprzeczek spowodowała, że parę ulokowano w wieży zamkowej. Łudzono się bowiem nadzieją, że młode małżeństwo w końcu zacznie zachowywać przyzwoicie i rozsądnie. Niestety pewnego dnia wybuchła kolejna awantura podczas której uniesiony gniewem Bogusław pchnął Brunhildę tak mocno, że wypadła przez okno wprost do głębokiej studni zamkowej. Bogusława ogarnęła rozpacz. Żal i wyrzuty sumienia spowodowały, że całe dni i godziny przesiadywał przy studni modląc się i błagając o przebaczenie. Pewnego dnia zajrzał do studni i po raz kolejny prosił swoją żonę o przebaczenie: „Przebacz mi Brunhildo!“. Głucha dotychczas ciemna otchłań niespodziewanie odpowiedziała cichym głosem Brunhildy: „Przebaczam, ci Bogusławie … Łysy“. Bogusław nie zrozumiał słów zza grobu. Szczycił się bowiem pięknymi i długimi włosami o które bardzo dbał i pielęgnował. Dopiero patrząc na drugi dzień rano w lustro zrozumiał sens usłyszanych wcześniej słów. Po przebudzeniu się nie miał na głowie żadnego włoska. Był łysy niczym kolano!
Legenda mówi, że mężczyzna, który w stosunku do swojej ukochanej ma coś na sumieniu a wymówi jej imię przy zamkowej studni, następnego dnia straci wszystkie włosy na głowie.
Podobno nie jeden tego spróbował … no i źle skończył.
Waldemar Ireneusz Oszczęda