„Ks. Ściskała, wikariusz jabłonkowski mówił: »Bóg się rodzi a nie jednemu z was śmierć pisana … śmierć ciężka rzech dla młodego, lecz kosztem jej Polska się rodzi …« i urwał, nie mogąc mówić ze wzruszenia. Kapitan Władysław Sikorski mówił: »Twarde są żołnierskie słowa i twarda ma być żołnierska wilja … Wśród tylu zacnych serc gotowiśmy uwierzyć żeśmy bohaterami … Nie zapominajmy, że to co robimy, to jest tylko najprostszy nasz obowiązek …«”
– Nie spodziewaliśmy się … tak, wyznam, że nie spodziewaliśmy się … że wy tu tacy … Polacy … – mówił gorąco półgłosem kapitan Marjan Kukiel.”
„ – Pewnie, tak mało przecież o nas wiecie, uśmiechnął się pastor.”
Niniejszy urywek pochodzi z opowiadania Zofii Kossak – Szczuckiej „Wilja w Nawsiu” („Nieznany kraj”, Towarzystwo „Rój”, Warszawa 1932). Opisuje atmosferę wigilijną panującą w domu pastora Franciszka Michejdy w śląskim Nawsiu. Tutaj w gronie miejscowych rodaków wojenną Wigilię roku 1914 spędzili polscy oficerowie Pierwszej Brygady Legionów Polskich stacjonujących wówczas w okolicy Jabłonkowa na Śląsku Cieszyńskim.
Kapitan Władysław Sikorski, kpt. Marian Kukiel, por. Stanisław Zaruski – późniejsi generałowie WP i wielu innych znakomitych wojskowych bardzo serdecznie goszczonych było przez śląskich rodaków.
Sam dowódca Legionów, brygadier Józef Piłsudski, w opisanej uroczystości wigilijnej nie wziął udział. W tym samym czasie bowiem w pobliskim Jabłonkowie łamał się opłatkiem i żegnał się ze swoimi żołnierzami znajdującymi się w eszelonie wyruszającym na front.
Pokaźna grupa żołnierzy Legionów Polskich przebywała w podbeskidzkim Jabłonkowie od listopada 1914 do stycznia 1915 roku. Tworzyły ją formacje przygotowawcze i szkolne Legionów, ich organizacje pomocnicze oraz przeniesiony z Krakowa Departament Wojskowym Naczelnego Komitetu Narodowego. I tak w Nawsiu utworzona została pierwsza Szkoła Podchorążych, która kształciła przyszłych polskich dowódców. Kandydaci na oficerów nabywali najpierw wiedzę wojskową w miejscowej szkole powszechnej a później zakwaterowani zostali w miejscowości Łazy. W Nawsiu stacjonował również Departament Wojskowy, któremu szefował kpt. Władysław Sikorski. W pobliskiej Bystrzycy znajdował się natomiast dowodzony przez Andrzeja Galicę batalion zapasowy. Wielu legionistów polskich leczyło rany i odpoczywało po trudach wojennych w Jabłonkowie, Milikowie, Trzyńcu i innych miejscowościach Śląska Cieszyńskiego. Miejscowi rodacy chętnie i najczęściej bezinteresownie odstępowali swoje przybytki chorym i rekonwalescentom. Przebywający w gościnie wśród braci Ślązaków żołnierze polscy spotkali się z serdecznym i życzliwym przyjęciem, który dodał im ducha i pokrzepił przed kontynuowaniem walki o wolną Polskę.
Ranni i chorzy trafili do szybko urządzonych szpitali z których największy znajdował się w Wędryni i posiadał ok. 100 łóżek. Co najmniej 15 z nich zmarło i pochowanych zostało na cmentarzu w Jabłonkowie, Cieszynie, Boguminie i Frysztacie.
Na swoich podkomendnych nie zapomniał komendant Józef Piłsudski, który sam jako rekowalescent 15 grudnia 1914 roku przybył do Jabłonkowa. W ciągu kilku grudniowych dni odwiedził swoich „chłopaków” w Nawsiu i zajechał do tamteszej kwatery sztabu pułkowego. Prawie codziennie spotykał się i rozmawiał z miejscowymi rodakami, którzy darzyli go dużym autorytetem upatrując w „Dziadkowi” długo oczekiwanego przez naród polski Męża Opatrzności.