W Szwajcarii mieszkali: Tadeusz Kościuszko, Juliusz Słowacki, Adam Mickiewicz, Józef Ignacy Kraszewski, Józef Konrad Korzeniowski, Ignacy Jan Paderewski, Ignacy Mościcki, Karol Szymanowski, Zofia Kossak, Kazimierz Wierzyński, Artur Rubinstein, Roman Polański. To tutaj został pochowany jeden z dowódców powstania styczniowego, gen. Józef Hauke-Bosak, to tutaj urodził się znany w okresie międzywojennym aktor Eugeniusz Bodo, tutaj zmarł Antoni Patek – pochodzący z podlubelskich Piasków założyciel słynnej firmy zegarmistrzowskiej.
Byliśmy Szwajcarom użyteczni na rozmaite sposoby; np. książę Franciszek Ksawery Lubomirski jako członek Towarzystwa Ekonomicznego w Bernie, Gabriel Narutowicz jako budowniczy największej w Europie elektrowni wodnej, a książę Stefan Czetwertyński jako dyrektor renomowanego hotelu w Genewie.
Szwajcaria przygarnęła polskich uchodźców politycznych po pierwszym rozbiorze, później uczestników powstania styczniowego, wreszcie tych, których rzuciły tu losy II wojny światowej, jeszcze później – wysiedlonych z kraju w rezultacie mrocznego Marca ’68, aż w końcu tych, którzy chronili się tu po stłumieniu ruchu Solidarności.
Wystarczy sięgnąć do książki telefonicznej jakiegokolwiek kantonu, aby znaleźć mnóstwo polskobrzmiących nazwisk w połączeniu z różnorodnymi imionami: Yvonne Mucha, Vera Michalski, Paul Kot, Alain Kowalski, Mathias Wrona, Jutta Adamski, Krisztina Wrobel, Patricia Krukowski, Jean-Robert Warynski et cetera, et cetera.
Genewa.
Najwięcej osiadłych na stałe Polaków mieszka w kantonie genewskim. Należy przypomnieć, że nie ma bardziej międzynarodowego miasta na świecie. Zresztą już Talleyrand odkrył, że jest również część świata, która nazywa się Genewa. Współcześnie aż 43 proc. mieszkańców kantonu to cudzoziemcy. Taki charakter nadają Genewie urzędnicy ponad 200 organizacji międzynarodowych. W hallu głównym Pałacu Narodów, w którym mieści się europejska siedziba ONZ, można zobaczyć – podarowaną przez Polskę – kompozycję Zbigniewa Makowskiego, zatytułowaną cytatem z Giordiana Bruna „Mirabilitas secundum diversos modos exire potest a rebus”, co po polsku mogłoby brzmieć: cudowność wynika ze świata na różne sposoby.
Na najdłuższej na świecie ławce (120-metrowej), przy Promenade de la Treille w Genewie, poznaję młodego filozofa Jean-Luca, byłego studenta prof. Baczki. Bronisław Baczko (ur. 1924 r.), historiograf filozofii i idei, został usunięty z Uniwersytetu Warszawskiego w 1968 r. Przyjęcie przez niego katedry na Uniwersytecie Genewskim władze tej uczelni poczytały sobie za zaszczyt. Dziś Bronisław Baczko jest emerytem obdarzonym godnością honorowego profesora, laureatem prestiżowej Międzynarodowej Nagrody Fundacji Balzan (2011 r.).
Inną znakomitością Uniwersytetu Genewskiego była filozofka i socjolożka Jeanne Hersch (1910–2000), odznaczona europejskim Medalem Einsteina (1987 r.). Jej ojciec na początku XX w. wyemigrował z Wilna do Szwajcarii. Pani Hersch przyjaźniła się z Giedroyciem i Czapskim, romansowała z Miłoszem. Mówiła płynnie po polsku, w języku wyniesionym z domu. Poczta szwajcarska wydała znaczek z jej podobizną, a ojciec Jeanne, Liebman Hersch (1882–1957), matematyk, demograf i socjolog, doczekał się popiersia w hallu gmachu głównego Uniwersytetu Genewskiego.
I nie jest to jedyny Polak, który dostąpił tego zaszczytu. W sali Senatu możemy zobaczyć popiersie doktora honoris causa tej uczelni Zygmunta Laskowskiego (1841–1928), uczestnika powstania styczniowego, dziekana wydziału medycznego, przez wiele lat profesora kierującego katedrą anatomii. Należy dodać, że doktor Laskowski opiekował się w Genewie schorowanym Kraszewskim, do ostatnich chwil wielkiego pisarza (zmarł 19 marca 1887 r.).
Niedaleko synagogi przy avenue Krieg w Genewie stoi apartamentowiec, w którym dożył swoich dni Artur Rubinstein (1887–1982). Nie ma już natomiast pensjonatu madame Pattey, z którego okien Juliusz Słowacki spoglądał na Mont Blanc. Słowacki nie miał pasji wspinaczkowej jak inny poeta romantyczny Antoni Malczewski, który zdobył Mont Blanc jako ósmy z kolei alpinista (na początku numerowano zdobywców tego szczytu). Po pensjonacie pani Pattey został jedynie ślad w postaci pamiątkowej tablicy (po francusku): „W tym miejscu stał dom, w którym w latach 1833–1836 żył Jules Słowacki, wielki poeta polski”.
„W Genewie od mojego pobytu przybyło dwa cuda – pisał Słowacki do matki 6 czerwca 1834 r. – postawiono długi most przez jezioro i wybudowano ogromny hotel, czyli dom zajezdny przy moście”. Dom zajezdny to obecnie pięciogwiazdkowy Four Seasons Des Bergue. Tu w grudniu 1927 r. zatrzymał się w apartamencie nr 113 Józef Piłsudski, który przyjechał salonką do Genewy na posiedzenie Ligi Narodów poświęcone konfliktowi polsko-litewskiemu.
Gstaad i Rossinière.
Najbardziej znanym polskim mieszkańcem Szwajcarii jest obecnie Roman Polański, odkąd w 2009 r., skazany na areszt domowy, nie mógł się ruszyć ze swojej willi w Gstaad. Teraz – uwolniony z obrączki dozoru elektronicznego – przyjeżdża tu regenerować duszę i ciało, ale nigdy w lipcu, kiedy to na turniej Allianz Swiss Open Gstaad zwala się ponad 40 tys. fanów tenisa.
Nieliczni – jak byśmy dziś powiedzieli – celebryci wolą kryć się z dala od modnych kurortów. Czy Balthus był celebrytą? Wieś Rossinière (kanton Vaud) przez kilkadziesiąt lat gościła Baltazara Kłossowskiego, wybitnego malarza, znanego w świecie jako Balthus (uproszczony zapis fonetyczny zdrobnienia Bartuś). Obrazy Balthusa jeszcze za jego życia osiągały na aukcjach cenę setek tysięcy dolarów. Można je oglądać w nowojorskim Museum of Modern Art, w londyńskiej Tate Gallery, w Tokyo Station Gallery i w renomowanej genewskiej galerii Jana Krugiera, urodzonego w Radomiu. Krugier jako trzynastoletni chłopiec uciekł z transportu do Treblinki. Zginęła cała jego rodzina. Po wojnie przygarnęli Janka znajomi ojca w Zurychu. Obecnie – po śmierci Jana Krugiera w 2008 r. – galerię prowadzi jego córka Tzila.
Balthus przyjaźnił się z Picassem, Camusem, Fellinim. I zawsze z dumą podkreślał: wywodzę się z polskiego rodu. Jego ojciec był historykiem sztuki; matka, malarka, córką wrocławskiego kantora z synagogi Pod Białym Bocianem.
Willa Balthusa w Rossinière, Le Grand Chalet, największa w Alpach (113 okien), otoczona imponującym ogrodem, została wzniesiona w 1754 r. Balthus kupił ten dawny hotel – w którym lubił bywać Wiktor Hugo – w 1977 r. i gruntownie odrestaurował. Na fasadzie wita nas napis: „Strzeż Panie tego domu i sprawiaj, aby jego mieszkańcy byli zawsze dobrymi chrześcijanami”. 29 lutego 2000 r. Balthus skończył 92 lata. Na huczne urodziny przybyli m.in. książę i księżna Aga Khan, baronowa Philippine de Rothschild, Philippe Noiret z żoną, Bono z zespołu U2, Tony Curtis z żoną. Balthus odszedł na zawsze w rok później. W ostatniej drodze towarzyszył mu przybyły z Wrocławia kardynał Gulbinowicz, który posypał trumnę garścią polskiej ziemi.
Lozanna.
W tej stolicy kantonu Vaud – w którym znajduje się Balthusowe Rossinière – w 1915 r. powstał Generalny Komitet Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce. Na czele komitetu stanął Henryk Sienkiewicz, który przyjechał do Szwajcarii z Oblęgorka po wybuchu I wojny światowej. Wkrótce komitet przeniósł się z Lozanny do Vevey, gdzie laureat literackiego Nobla zamieszkał w hotelu du Lac. To tu Władysław Sikorski, jeszcze wtedy pułkownik, wręczył pisarzowi honorową odznakę Legionów. Sienkiewicz zmarł 15 listopada 1916 r. W uroczystościach pogrzebowych wziął udział prezydent Szwajcarii Giuseppe Motta. Przybyli nawet dyplomaci mocarstw zaborczych. Patrzyli na okrytą całunem z białym orłem trumnę i nie przypuszczali, że za trzy lata powróci do Polski niepodległość. Przewodniczący komitetu organizacyjnego uroczystości Ignacy Paderewski powiedział m.in.: „Nie opłakujemy zmarłego, lecz jednego z naszych nieśmiertelnych…”.
Paderewski mieszkał do 1940 r. w nieodległej od Lozanny rezydencji – dziś już nieistniejącej – Riond-Bosson. W samej Lozannie, w budynku dawnego Kasyna Miejskiego, jest sala koncertowa z pamiątkową tablicą: „Ignacemu Janowi Paderewskiemu (1860–1941), wybitnemu muzykowi, pianiście-wirtuozowi, polskiemu mężowi stanu, premierowi, honorowemu obywatelowi miasta Lozanny, doktorowi honoris causa tutejszego uniwersytetu, w uznaniu za jego wkład w stworzenie tej sali koncertowej”. Pianista przeznaczył na ten cel dochód z licznych koncertów. Bardzo lubił grać – ze względu na świetną akustykę – w XIII-wiecznej lozańskiej katedrze. Katedrę wznoszono przez 102 lata. I chociaż poświęcił ją papież Grzegorz X, przeszła w 300 lat później we władanie reformatów.
W tym samym foyer lozańskiej Salle Paderewski znajduje się druga tablica: „Karol Szymanowski (1882–1937), wybitny kompozytor polski, zmarły w Lozannie. Wmurowano 3 października 1982 r. dla upamiętnienia 100 rocznicy jego urodzin, obchodzonej pod auspicjami UNESCO”.
Lozanna jest siedzibą słynnego baletu Bèjarta. U Bèjarta tańczyli również Polacy: Wojciech Wiesiołłowski (Woytek Lovski), Gerard Wilk, Katarzyna Gdaniec. A w lozańskiej Collection de l’Art Brut – czyli kolekcji sztuki nieokrzesanej – nieoczekiwanie odkrywamy prace artysty samouka Edmunda Monsiela z Wożuczyna na Zamojszczyźnie. Reprodukcjami jego rycin zilustrował swoje dzieło o schizofrenii prof. Antoni Kępiński.
Nie istnieje już w Lozannie hotel Pod Złotym Lwem, w którym zatrzymał się Adam Mickiewicz, aby wystartować w konkursie na wykładowcę literatury łacińskiej w Akademii Lozańskiej. Tak znamienity kandydat jest dla nas zaszczytem – miał podobno powiedzieć rektor Monnard i mianował Mickiewicza profesorem (1839–40) bez zbędnych formalności. W trzy miesiące potem państwo Mickiewiczowie zamieszkali w rezydencji Beau Séjour. Tego domu, niestety, też już nie ma. Ale pozostały Mickiewiczowskie liryki lozańskie „Nad wodą wielką i czystą”.
W 58 lat później Lozanna uczciła stulecie urodzin Mickiewicza. Przewodniczącym komitetu organizacyjnego obchodów był wspomniany wcześniej medyk prof. Zygmunt Laskowski, doktor honoris causa Uniwersytetu Genewskiego.
Bazylea.
Wśród wybitnych polskich umysłów w Szwajcarii nie można pominąć Jana Łaskiego (1499–1560), słynnego działacza reformacji, wcześniej księdza katolickiego, bratanka prymasa Polski. Joannes a Lasco został upamiętniony na monumentalnym pomniku Reformacji, stojącym naprzeciwko głównego gmachu uniwersytetu w Genewie. Łaski, po studiach w Wiedniu, Bolonii i Padwie, mieszkał przez jakiś czas w Bazylei w domu Erazma z Rotterdamu (1466–1536). Zamożny syn polskiego wojewody, aby wesprzeć finansowo swego mistrza i przyjaciela, pozornie odkupił od Erazma jego księgozbiór, który w gruncie rzeczy pozostał przy tym wybitnym filozofie aż do jego śmierci.
Skoro jesteśmy w Bazylei, przypomnijmy Marcina Chmieleckiego (1559–1632), rektora Uniwersytetu Bazylejskiego. Chmielecki przyjechał tu z Lublina, aby studiować medycynę. I został na zawsze. W bazylejskim Muzeum Historii Naturalnej można oglądać galerię portretów profesorów miejscowego uniwersytetu; zwraca uwagę brodaty mężczyzna z księgą, wsparty na mieczu. To właśnie prof. Chmielecki. Tradycję polskich rektorów w Bazylei kontynuował urodzony we Włocławku prof. Tadeusz Reichstein (1897–1996), laureat Nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny.
Fryburg.
Mieliśmy też rektora na Uniwersytecie we Fryburgu, rektora z absolutnie niezwykłą biografią: kawalerzysta w wojnie z bolszewikami 1920 r., filozof, kapelan pod Monte Cassino, lotnik z licencją zdobytą w wieku 68 lat, poliglota, logik, założyciel Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii, dominikanin Innocenty Maria, czyli prof. Józef Bocheński. Żył 92 lata. Zmarł w 1995 r.
W gmachu głównym Uniwersytetu Fryburskiego – zarządzanego przez rektora Bocheńskiego – znajdują się tablice upamiętniające Ignacego Mościckiego, Jana Pawła II i Chaima Weizmanna (pierwszego prezydenta Izraela, który tu pracował, podobnie jak Mościcki, jako chemik). Jak przypomniał Jan Zieliński w pracy „Nasza Szwajcaria” – Bocheński, z właściwym sobie poczuciem humoru, tak uzasadnił tablicę poświęconą prezydentowi Izraela: „W moich oczach Weizmann miał jeszcze jedną interesującą cechę: pochodził z Pińska”.
Piękną pamiątkę we Fryburgu pozostawił Józef Mehoffer (1869–1946): 13 zachwycających witraży w katedrze św. Mikołaja, nad którymi artysta pracował przez 41 lat.
Muzea i archiwa.
Podczas pielgrzymki do Szwajcarii w czerwcu 1984 r. Jan Paweł II spotkał się w Lucernie z 15 tys. osiadłych w tym kraju emigrantów z różnych stron świata. Następnego dnia zaprosił do biskupich ogrodów w Sion Polonusów. Ciepło i serdecznie przypomniał wielkich Polaków, jacy kiedykolwiek mieszkali w Szwajcarii. O Kościuszce powiedział: „także i w tym kraju stał się godnym legendy”.
Kościuszko zmarł w Solurze w 1817 r. W domu, w którym mieszkał, mieści się muzeum. Pamiątki po Kościuszce znajdują się również w Muzeum Polskim w Rapperswilu (kanton St. Gallen), mieszczącym się w zamku rycerskim z XIII w. „Pamiątki cenne bardzo, najobfitsze” – pisała Maria Konopnicka. Ale są tam też pamiątki po Paderewskim, Chopinie, Mickiewiczu, obrazy Chełmońskiego, Malczewskiego, Fałata, Boznańskiej, Wyczółkowskiego, a nawet kolekcja zegarków Patka. Przez kilka lat pracował w muzeum – jako bibliotekarz – Stefan Żeromski.
Skarbnicą, która chroni pamiątki po Polakach, są zbiory Fundacji Archivum Helveto-Polonicum we Fryburgu, zapoczątkowane kolekcją Jacka i Ludwiki Sygnarskich, którzy pozostali w Szwajcarii po ogłoszeniu stanu wojennego. Jest tu niemal wszystko – od młodzieńczych akwarel Mehoffera, poprzez pamiątki po internowanych żołnierzach, po archiwum osobiste prof. Bocheńskiego.
Nie ma chyba lepszej pointy do polskiej obecności w życiu naukowym i kulturalnym Szwajcarii niż Sienkiewiczowski cytat z tablicy w kościele Notre Dame w Vevey: „Aby dzieła spełnione przez wieki nie poszły w zapomnienie ciemnej nocy, będzie mądrze i słusznie utrzymywać je w pamięci i przekazywać potomności”.
Autor: Zenon Kraska jest dziennikarzem, pracował m.in. w „Tygodniku Kulturalnym” i „Gali” (dział Podróże). Obecnie na emeryturze.